niedziela, 13 kwietnia 2014

Fotografia motoryzacyjna

Zanim staniesz przed samochodem

Przed pierwszą próbą zrobienia dobrego zdjęcia autu warto poznać podstawy fotografii. W końcu nikt jeszcze nie nauczył się jeździć na łyżwach, zanim nie opanował do perfekcji chodzenia. Dlatego nim w obiektywie pierwszy raz pojawi się samochód, warto spróbować nauczyć się fotografować to, co znajduje się za nim. Właśnie na tym, co nas otacza, najłatwiej ćwiczyć. Bez względu na to, czy będzie to wiejski pejzaż czy ulice, które codziennie przemierzamy. W ten sposób można nauczyć się podstaw kadrowania i dobierania parametrów w zależności od panujących warunków oraz efektów, które chcemy osiągnąć.
Na początek wystarczy prosty aparat kompaktowy, ale z czasem konieczne będzie wejście o stopień wyżej, by uzyskać pełną kontrolę nad procesem powstawania zdjęcia. Przez pewien czas potrzeby amatora powinien zaspokajać kompakt, który pozwala na ręczną regulację przysłony, czasu naświetlania i ostrości. Później przyda się bezlusterkowiec lub lustrzanka – czyli aparaty, które umożliwiają zmianę obiektywu oraz wykonywanie zdjęć w formacie RAW.




Na razie jednak trzeba wziąć aparat do ręki i zacząć robić zdjęcia. To właśnie ćwiczenia i skrupulatne przeglądanie ich efektów na komputerze są najlepszą nauką, której nie zapewni żadna, nawet najgrubsza i najlepiej ilustrowana książka.

Należy zacząć od poznania zasady trójpodziału. Jest to reguła, o której warto pamiętać podczas kadrowania. Pozwala ona na skomponowanie zdjęcia w odpowiednio wyważonych proporcjach. Są one wyznaczane przez cztery linie poprowadzone przez kadr: dwie pionowe i dwie poziome. Dzielą one kadr na trzy równe części w każdą stronę, stąd nazwa tej zasady. Jednocześnie przecinające się linie tworzą cztery tzw. mocne punkty.
Linie tworzące tę siatkę wyznaczają miejsca, w których należy umieszczać krawędzie widoczne na zdjęciu. Poziome linie mogą pokrywać się z horyzontem, granicą asfaltu lub trawy. Można też na nich „ustawić” samochód. Pionowe linie wyznaczają miejsca, w których warto umieścić drzewa, krawędzie budynków, pylony mostów. W mocnych punktach natomiast należy lokalizować to, na co chcemy zwrócić uwagę odbiorcy. W przypadku samochodów będą to wszelkiego rodzaju znaczki, światła, felgi itp.
Kompozycja to jednak nie wszystko. Proces powstawania zdjęcia powinien być kontrolowany przez fotografa. Możliwie mało należy pozostawiać automatyce i przypadkowi. Dlatego ważne jest, by dobrze wyczuć efekty zmiany przysłony i czasu naświetlania. Zasady doboru tych parametrów są proste. Dłuższy czas naświetlania pozwala na wykonanie jaśniejszego zdjęcia. Jednak wtedy łatwiej o poruszenie aparatu, warto więc korzystać ze statywu. Dłuższe czasy naświetlania powodują też większe rozmycie ruchomych elementów.


Także przysłona ma wpływ na jasność zdjęcia. Im mniejsza jej wartość, tym większy otwór, przez który wpada światło. Uzyskujemy wtedy jaśniejsze zdjęcie. Jednocześnie im większy otwór, tym płytsza głębia ostrości. Co to oznacza? Głębia ostrości to w uproszczeniu zakres odległości, w jakich obiekty na zdjęciu są ostre. Im jest mniejsza, tym bardziej rozmyte tło.

Przygotowanie

Zanim wykona się pierwsze zdjęcia, należy przygotować siebie i samochód. Jeśli pomija się ten etap, jest duża szansa, że zdjęcia nie wyjdą tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Po zabraniu się do fotografowania może się okazać, że czegoś brakuje, że za dużo zostało pozostawione przypadkowi.
Od czego zacząć? Po pierwsze sesję zdjęciową należy traktować jak proces, który będzie trwał, i należy pamiętać o wszystkim, co może przeszkadzać. Dlatego warto wcześniej zaplanować miejsce, w którym ustawiony będzie samochód. Kiedy mamy już bagaż doświadczeń, warto szukać oryginalnych miejsc, do których dostęp otrzymamy dopiero za pozwoleniem zarządcy terenu. Na początek jednak lepiej poeksperymentować w miejscach, do których dostęp jest łatwiejszy. Lepiej unikać zatłoczonych miejsc, w których jest dużo samochodów i ludzi. Dzięki temu nic nie będzie zakłócać pracy.
Warto więc wybrać się na wcześniejsze zwiady. Jeśli jest taka możliwość, przed wyjściem z domu można użyć Google Street View. To potężne narzędzie pozwala przespacerować się po największych miastach Polski. Gdy stworzymy już listę potencjalnych miejsc, dobrze jest wcześniej np. po drodze z pracy lub szkoły wybrać się tam na zwiady. Dzięki temu można przyjrzeć się dokładnie wszystkiemu, co stanowi potencjalne tło do zdjęć.


Wybór zależy od charakteru fotografii, który chcemy uzyskać. Do niektórych aut pasuje miejskie otoczenie, inne najlepiej wyglądają w terenie. Czasem pożądana jest sterylność wypełniona chłodnym szkłem biurowców. Innym razem szczęścia można poszukać przy złomowiskach, przy starych obiektach przemysłowych.
Kolejny krok to sprawdzenie prognozy pogody. Dokładne dane dotyczące opadów i zachmurzenia mogą stanowić wskazówkę przy wyborze miejsca. Jeśli ma padać, lepiej przełożyć fotografowanie samochodu na inny termin lub ewentualnie wybrać alternatywne, zadaszone miejsce. Oczywiście również w deszczu można robić zdjęcia, ale pierwszych kroków lepiej nie stawiać z nieustannie zakrapianym obiektywem.
Następnie, jeśli nie chcemy mieć niespodzianki w trakcie zdjęć, należy przygotować sprzęt. Wszystkie akumulatory, które mogą być potrzebne, powinny być naładowane, karty pamięci muszą zapewniać miejsce na znacznie więcej zdjęć, niż planujemy zrobić. Obiektywy i filtry należy wcześniej oczyścić. Warto też zabrać ze sobą przynajmniej pędzelek i ściereczkę z mikrofibry. Przed wyjściem należy sprawdzić, czy wszystko, co planowaliśmy zabrać, mamy spakowane do toreb i plecaków.
Jeśli planujemy poświęcić więcej czasu na eksperymentowanie z różnymi ustawieniami auta oraz aparatu, trzeba zadbać też o swoją wygodę. Luźne spodnie z dodatkowymi kieszeniami będą naszymi sprzymierzeńcami, tak samo jak reszta stroju nastawiona na komfort, a nie elegancję. Należy pamiętać, że przy samochodzie można się ubrudzić. Dopiero w trakcie zdjęć okazuje się, że czasami trzeba usiąść lub położyć się na ziemi. Dodatkowo fotografie wnętrza często wymagają nie lada akrobacji przy dosyć dziwacznych ustawieniach foteli. Wtedy znacznie lepiej spiszą się luźne ubrania. Wcześniej wspomniane dodatkowe kieszenie nadają się do przechowywania pilotów, zaślepek i innych drobiazgów, które chcemy mieć pod ręką, ale nie zawsze jest na nie miejsce.


Warto też zadbać o swoje bezpieczeństwo. Jeśli planujemy wieczorną sesję zdjęciową przy ruchliwej ulicy, warto założyć na nadgarstek lub kostkę opaskę odblaskową. Dzięki temu będziemy lepiej widoczni dla mijających nas kierowców.
Na koniec pozostaje przygotowanie samochodu. W zależności od tego, jakie auto będzie naszym modelem, może to być dosyć czasochłonny proces. Ideałem są samochody poddane detailingowi. Zdarzało mi się wykonywać zdjęcia dla firm, które się w tym specjalizują – nigdy nie miałem tak dobrze przygotowanych aut. Na amatorskie potrzeby wystarczy jednak bardzo dokładne umycie i osuszenie samochodu. Szczególnie ważne jest uniknięcie zacieków na lakierze. Jeśli auto jest czyste i nie ma śladów po wodzie, to na początek powinno wystarczyć. Problemy pojawią się dopiero podczas fotografowania detali. Wtedy nic się nie ukryje.
W trosce o lakier auta najlepiej korzystać z myjni bezdotykowej. W przeciwnym razie na słońcu widoczne będą delikatne rysy od szczot z automatu. Ze zdjęcia takiego problemu się nie pozbędziemy. A przecież można temu zapobiec.
Najwięcej czasu należy poświęcić na dopieszczenie czarnych i bardzo ciemnych aut. Ich karoserie są niezwykle trudne w fotografowaniu, bo odbijają całe otoczenie znacznie bardziej niż samochody soczyście czerwone, żółte czy niebieskie. Dlatego jeśli macie możliwość wyboru samochodu do swoich pierwszych zdjęć, zdecydujcie się na auto srebrne lub takie, którego kolor jest intensywny i jednoznaczny. Bardzo ciemne zielenie, brązy itp. mogą być nawet tak samo uciążliwe jak czernie, z tą różnicą, że oprócz odbijania całego otoczenia będą dodatkowo tracić swoje kolory – trawa czy błękit nieba zdominują je przy intensywnym oświetleniu. 


Oświetlenie

Dobrze jest dokonywać pierwszych prób fotografowania samochodu przy miękkim świetle, szczególnie jeśli kolor jego nadwozia należy do wyżej wspomnianych, trudnych w ujęciu. Jak uzyskać lub gdzie szukać takiego światła? Najłatwiej jest o nie w pochmurny dzień. Kiedy słońce się skryje, praca początkującego fotografa jest znacznie prostsza.
Można oczywiście używać dodatkowego, sztucznego światła, ale to temat na kilka oddzielnych poradników. Z pewnością nie jest to też tematyka, którą powinno się interesować na samym początku. Pierwsze kroki lepiej stawiać przy świetle naturalnym.
Wracamy do planowania sesji. Dobrze jest unikać fotografowania w słoneczne południe. Jeśli nie ma możliwości ustawienia samochodu do zdjęć w pochmurny dzień, lepiej zmagać się z fotografią samochodową rano lub w godzinach popołudniowych.

 

W kadrze

Nareszcie dotarliśmy na miejsce. Mamy czysty samochód, cały niezbędny sprzęt. Teraz czas na wykonanie pierwszych zdjęć. Samochód można ustawić na kilka podstawowych sposobów. Są to konfiguracje do fotografii ogólnych karoserii. Najczęściej stosuje się ujęcia na przód z bokiem, tył z bokiem, sam front, sam tył oraz sam bok. Ostatnie ustawienie warto stosować przede wszystkim wtedy, gdy samochód ma zgrabną sylwetkę, którą chcemy pokazać. Jednocześnie bez względu na to, z której strony patrzymy, jeśli decydujemy się na skręcenie kół, należy eksponować felgę, a nie oponę. Dlatego np. jeśli ujęcie wykonujemy na przód i lewy bok, koła powinny być skręcone w prawą stronę.
Teraz należy zastanowić się, z jakim samochodem mamy do czynienia, oraz jak chcemy go zaprezentować. Jeśli w obiektywie znajduje się nieduże auto, które ma zostać przedstawione właśnie jako zwinny malec, lepiej jest pokazać je z góry. I odwrotnie – jeśli chcemy podkreślić duże rozmiary samochodu, warto spojrzeć na niego z niższego punktu widzenia. Im aparat znajduje się bliżej ziemi, tym większy wydaje się samochód. Nie wolno się jednak zapędzić. Jeśli w kadrze pojawia się podwozie, oznacza to, że przesadziliśmy. Jest to oczywiście reguła, którą, jak każdą, należy umiejętnie łamać. W końcu jeśli mamy do czynienia z potężną terenówką, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wyeksponować zawieszenie i osłony od spodu. Jednak w większości przypadków nie powinno się schodzić poniżej linii podwozia.
Nie wolno też zapominać, że oprócz samochodu na zdjęciu będzie jeszcze tło. Dlatego lepiej unikać ciasnego kadrowania, które odetnie nas od skrupulatnie dobranego otoczenia. Oczywiście na wszystko jest miejsce w sesji zdjęciowej, i również takie zdjęcia można wykonać, jednak nie powinny one zdominować zestawu fotografii naszej maszyny. Z reguły zostawia się w kadrze wolną przestrzeń przed autem, tzn. tam, gdzie by się znalazło, gdyby ruszyło.

 

Dodatkowo we wcześniej wspomnianych mocnych punktach warto umieszczać światła, felgi i inne charakterystyczne elementy samochodu. Nie wolno też zapominać o zasadzie trójpodziału – jeśli odpowiednio wpasujemy samochód w wirtualnie wyznaczone linie, możemy przypuszczać, że kompozycja będzie dobra. Może w tym pomóc aparat, który wyświetla dodatkowe linie w wizjerze lub na ekranie. Póki sami nie wyczujemy, jak dobrze kadrować, warto podpierać się siatką pomocniczą.
Naszym sprzymierzeńcem może okazać się też odchylany ekran. Są w niego wyposażone niektóre lustrzanki, bezlusterkowce i kompakty. Jak już wcześniej wspominałem, zdarza się, że podczas fotografowania samochodu może nas czekać więcej gimnastyki, niż przypuszczamy. W sytuacjach gdy aparat znajduje się bardzo wysoko, nisko lub w trudno dostępnym miejscu, na nic zdaje się nawet najlepszy wizjer. Sam korzystam z lustrzanki bez odchylanego ekranu i wiem, jak często bywa potrzebny.

Odchylany ekran w Olympusie PEN E-PL5

Pierwsze kroki najlepiej jest stawiać z obiektywem zmiennoogniskowym w ręce. Tak zwane stałki zagwarantują lepszą jakość i lepszą jasność, ale dla nowicjusza dużym ułatwieniem jest możliwość przybliżania i oddalania bez ruszania się z miejsca.
Kiedy już mamy przed sobą auto i w ręce, a najlepiej na statywie, aparat z obiektywem o dużym zakresie ogniskowych, nie bójmy się przybliżać i oddalać i – mimo wszystko – chodzić z aparatem. Do każdego samochodu pasują trochę inne kadry i trochę inne kąty. Dlatego warto eksperymentować i szukać tych ustawień, które najlepiej eksponują auto w pożądany sposób.
Wcześniej wspomniane ustawienia samochodu – przód z bokiem i tył z bokiem – warto wypróbować przy przynajmniej dwóch ustawieniach obiektywu. Dokładniej rzecz biorąc – na maksymalnej lub bliskiej maksymalnej ogniskowej (czyli największym zoomie) oraz przy najniższej wartości ogniskowej. Przy zakresie ogniskowych ok. 50 mm i wyżej trzeba liczyć się z ustawieniem się w znacznej odległości od auta, jeśli chcemy objąć też trochę więcej tła. Przy niskich wartościach ogniskowych, w zależności od używanego obiektywu, może dojść nawet do zniekształceń karoserii. Trzeba na to uważać. W końcu nie chcemy, żeby praca stylistów poszła na marne.


Przy ujęciach frontu oraz tyłu należy podjąć istotną decyzję: symetria czy nie? Jeśli decydujemy się na zdjęcie symetryczne, trzeba poświęcić dużo czasu na bardzo dokładne ustawienie auta oraz samego aparatu. Warto zwracać uwagę na takie punkty odniesienia jak lusterka – jeśli obydwa odstają od nadwozia na zdjęciu na mniej więcej tę samą odległość, możemy uznać, że spisaliśmy się dosyć dobrze. To jednak nie koniec. Pozostaje jeszcze ustawienie auta względem tła. Nie polecam męczyć się już od początku ustawianiem symetrycznym auta względem symetrycznego tła. Jest to bardzo czasochłonne i trudno, szczególnie w pojedynkę, uzyskać pożądany efekt.

Magia polaryzacji 

Do fotografii motoryzacyjnej przydają się różne filtry – od szarych, przez połówkowe, do polaryzacyjnych. Od początku dobrze jest mieć w swojej torbie fotograficznej szczególnie ten ostatni. Dzięki temu, że obraca się on na nagwintowanej tulei nakręcanej na obiektyw, polaryzuje światło padające pod różnymi kątami na samochód oraz na całe otoczenie. Innymi słowy, pozwala na pozbycie się części odbić z auta i wydobycie bardziej soczystych kolorów. Skutki polaryzacji widoczne są też na błękicie nieba – jest ono ciemniejsze w pewnym obszarze, przy czym niedobrze, jeśli jest to jeden, wyróżniający się na zdjęciu region. Dużo bardziej pożądany jest efekt przyciemnienia całego nieba, ale trudno go uzyskać np. przy stosowaniu krótkiej ogniskowej.

Nas dużo bardziej niż polaryzacja nieba interesuje to, co tego typu filtr jest w stanie zrobić z odbiciami na nadwoziu samochodu. Poniżej przedstawiony jest ten sam kadr, w trzech wersjach. Jak widać, filtr polaryzacyjny oprócz redukcji odbić zmniejsza też ilość światła wpadającego do obiektywu. Dlatego przy jego stosowaniu należy liczyć się z wydłużeniem czasów naświetlania lub szerszym otwarciem przysłony.


Od góry: brak filtra polaryzacyjnego, spolaryzowana maska i przednia szyba, spolaryzowany bok
Teraz pozostaje ostatni problem do rozwiązania: którą powierzchnię spolaryzować. Możliwości jest kilka: maska i przednia szyba, boczna szyba oraz drzwi. A może wszystkie naraz?

Obróbka zdjęć

Czas zasiąść przed komputerem i uruchomić program do przetwarzania zdjęć. Ten poradnik traktuje przede wszystkim o tym, jak postawić pierwsze kroki w fotografii motoryzacyjnej, szczegóły przetwarzania zdjęć opiszę więc w osobnym tekście. Warto jednak mieć świadomość możliwości, które dają programy typu Photoshop, czy nawet jego uboższy i znacznie tańszy krewny – Photoshop Elements. Bezwzględnie należy pamiętać, że – szczególnie jeśli jeszcze nie jesteśmy do końca świadomi konsekwencji działania różnych narzędzi – nie powinniśmy korzystać z nich w nadmiarze. Zbyt mocny kontrast skryje w głębiach czerni opony i samochód będzie wyglądał, jakby stał na samych felgach zawieszonych w czarnej plamie. Jednocześnie wszystkie jaśniejsze obszary przejdą w biele. Tym sposobem przepalenia, których każdy unika w trakcie wykonywania zdjęć, zafundujemy sobie sami na komputerze. Bardzo ostrożnie powinno się też obchodzić z suwakami narzędzia cienie/podświetlenia. Wiele osób daje się skusić efektem pseudo-HDR. Niestety, zbyt mocno rozjaśnione cienie i przyciemnione podświetlenia wyglądają na fotografiach samochodów po prostu źle.


Programy służące do przetwarzania zdjęć pozwalają nie tylko na korekty kolorów, podświetleń, cieni itd. Umożliwiają też stworzenie zdjęcia ze wszystkimi powierzchniami samochodu spolaryzowanymi. Nakładając na siebie kilka fotografii, na których pozbyliśmy się odbić kolejno z maski, szyb, drzwi itd., i wymazując z poszczególnych warstw niechciane fragmenty, można stworzyć układankę z pełną polaryzacją. Warto w tym przypadku eksperymentować również z oddzielnym ustawieniem polaryzacji nieba, szyb biurowca w tle i innych elementów otoczenia. Profesjonaliści składają swoje zdjęcia nawet z kilkudziesięciu klatek o różnym naświetleniu, polaryzacji i innych parametrach, więc montaż fotografii z trzech klatek to przy tym banalne ćwiczenie. Ale pod warunkiem, że aparat stał na statywie i że zdjęcia różnią się od siebie wyłącznie polaryzacją.

Łam zasady

Ten poradnik ma za zadanie jedynie pomóc postawić pierwsze kroki w fotografii motoryzacyjnej. Podałem wiele zasad, które z czasem warto zacząć łamać. Dopiero eksperymentując, burząc harmonię i wychodząc poza stereotypy, można osiągnąć sukces. Jednak zanim się do tego dojdzie, potrzeba czasu i ćwiczeń. Dopiero wyćwiczone nawyki, własne spostrzeżenia i tysiące fatalnych zdjęć doprowadzą do perfekcji.
Jeśli przebrniecie przez chwile zwątpienia i będziecie gotowi przyjąć wszelką, najbardziej bolesną krytykę, w końcu zaczniecie świadomie robić dobre zdjęcia. Najważniejsze to nie dać się zniechęcić, śledzić najlepszych w poszukiwaniu inspiracji i dążyć do perfekcji przez pokorne przyjmowanie wszelkich uwag.

źródło:
http://autokult.pl/2013/06/26/fotografia-motoryzacyjna-pierwsze-kroki-poradnik
http://autokult.pl/2012/05/14/fotografia-samochodowa-odkrywamy-sekrety-profesjonalistow
http://www.swiatobrazu.pl/fotografia_motoryzacyjna_wszystko_o_fotografowaniu_samochodu.html

wtorek, 1 kwietnia 2014

Fotografia nocą

Nocne zdjęcia... jak zrobić zdjęcie nocą?

Często chcemy uchwycić, złapać, utrwalić w pamięci "coś" w czasie nocy. Tak się pechowo składa, że nocą trafiamy w różne miejsca prawie tak samo często jak za dnia. Przypuśćmy, że na przykład, przypadkowo trafiamy w piękne miejsce. Łapiemy za aparat, naciskamy migawkę, rzut oka w okienko wyświetlacza i... konsternacja. Nie wyszło. Dlaczego? Oto jest pytanie. Postaram się udzielić odpowiedzi stosując przewrotną metodę pokazania zdjęć, tych dobrych i tych złych, tylko nie wiem, które są które... Hmm, zatem wskażę metody wykonania fotografii zarówno tej ze statywu jak i robionej z ręki. Dodatkowo zagadnienie nocnej fotografii podzielę nieco tematycznie, co uprości lub też skomplikuje Wam zrozumienie "o co chodzi". Na początek organizujemy sobie zgrabną, pogodną, ciepłą noc. Dlaczego taką? No po to, żeby nam nic nie przeszkadzało majstrować przy aparacie. Jak już mamy fajną noc, to zabieramy się do aparatu. Zdjęcie nocne da się oczywiście zrobić każdym aparatem, różne tylko będą efekty. Zacznijmy zatem:
1. Sprawdzamy, czy mamy naładowaną baterię.
2. Ustawiamy aparat fotograficzny na statywie lub bierzemy aparat do ręki. Podłączamy wężyk spustowy, pilot lub kładziemy palec na spuście migawki. Oczywiście dobrze by było, żeby nasz aparat miał możliwość włączenia ustawień manualnych. Jeżeli nie ma... no cóż nasze możliwości będą ograniczone do programów tematycznych. Staramy się wtedy wyłączyć lampę błyskową i użyć programu tematycznego do wykonywania - fotografii krajobrazu, lub jeżeli nie można wyłączyć lampy - portretów nocnych. Ważne jest też założenie osłony przeciwsłonecznej oraz filtra UV lub polaryzacyjnego. Pozbędziemy się lub zredukujemy w ten sposób różne czasem poszukiwane, a zazwyczaj nie chciane efekty świetlne. Jeżeli jest taka możliwość, to powinniśmy włączyć także redukcję szumów matrycy. Redukcję szumów wysokiej czułości. Zwiększenie szczegółów jasnych części obrazu.
3. Ustawiamy odpowiednie parametry naświetlania:
- czułość:
Dla operowania na statywie to zakres czułości od 50 do max 400 ISO
Dla operowania ręcznego czułość oscyluje w zakresie 400 - 3200 ISO, przy czułościach 1600 i 3200 wychodzi ziarno, ale czasem nie ma innego wyjścia, lub nam to nawet pasuje.
- przysłona:
Dla operowania na statywie to średni zakres 4 do 11.
Dla operowania ręcznego, przysłonę ustawiamy na poziomie dostarczającym nam możliwie dużo światła, ale też zapewniającą jakąś głębię ostrości.
- czas naświetlania:
Dla operowania na statywie, zależny jest od efektów jakie chcemy uzyskać.
Dla operowania ręcznego, możliwie jak najkrótszy, raczej zdajmy się na automat.
- balans bieli:
O zmroku balans bieli ustawiamy na słoneczku (świetle dziennym) i w punkcie przejścia w noc zmieniamy na żarówkę (światło żarówki). Można się pokusić na pozostawienie automatycznego doboru balansu bieli. W celu uniknięcia problemów z balansem bieli, można robić zdjęcia w formacie RAW, który pozwala na zamianę balansu bieli w komputerze. Wadą wykonywania zdjęć w RAW, jest konieczność zapewnienia dużej ilości przestrzeni magazynowej.
- styl obrazu:
Raczej naturalny, lub standard, czasem krajobraz.
4. Gdy już to wszystko z grubsza ustawiliśmy, to wtedy robimy kilka kontrolnych zdjęć, aby dopracować parametry bieżące nastawień. Pozostaje nam przystąpić do pstrykania. Obiekty o różnym stopniu oświetlenia będą wpływały na zmianę ustawień w aparacie. Tak dzieje się podczas spaceru po mieście. Wymusza to często konieczność sięgnięcia po pomoc automatyki ekspozycji. A tak, ograniczamy się wtedy do ustawienia czułości na max, lub coś koło tego i zabawę w zmianę ogniskowej. No to czas teraz na kilka przykładów. Tematykę omawiać będę grupami, lub będę się skupiał na poszczególnych przypadkach.


Lampy, ruch i inne niespodzianki.

Na samym początku ulegamy czarowi świateł, rozbłysków na wodzie, neonów, reflektorów, a co tam, nawet ogni sztucznych. Pojawiają się pytania: Jak zrobić tak, żeby lampy zamieniły się w gwiazdy na zdjęciach? Jak uchwycić sztuczne ognie? Jak złapać te światła na wodzie? Na dodatek wszystko jak na złość się rusza i wierci. No właśnie co z tym ruszaniem się. Fotografowanie obiektów w ruchu jest dość zabawne i nawet przypadkowe, chyba, że uczynimy sobie z tego zagadnienia cel. Łut szczęścia, pojawi się tutaj jako nowy niezależny byt, z którym będziemy mieli okazję spotykać się już stale, może nawet przejść na "Ty". Odwołajmy się jednak do rozsądku i obu dostępnych dróg fotografowania: Zamazanie, smużenie, linie światła, duchy i cienie, uzyskujemy przy wykorzystaniu statywu i dłuższego czasu naświetlania. Wrażenie ruchu otoczenia to efekty powstające częściej z ręki, lub z pokładu poruszających się właśnie obiektów... Za dużo i na raz? No właśnie niestety nie, zatem do przykładów:
No i mamy... aparat: Canon EOS 350D, obiektyw: stało ogniskowy Canon EF 50mm f/1,8 II,
lewa strona: statyw, autofokus, czas 20, przysłona 11, ISO 100, ogniskowa 50mm, balans bieli żarówka,
prawa strona: statyw, autofokus, czas 1, przysłona 1.8, ISO 100, ogniskowa 50mm, balans bieli żarówka.
Uwagi dotyczące natury wszechświata... latarnie, lampy uliczne czy też parkowe, dzielą się na dwa rodzaje. Takie które dają światło żółte i podczas fotografowania pozostaje to bez zmian oraz białe, które potrafią się zrobić ślicznie zielone. Teraz do rzeczy. Każda fotografia jest nieprawdziwa. Lewa zawiera zapis czasu i ten malowniczy dym, będący efektem dłuższego czasu naświetlania, uzyskujemy tylko na fotografii. Prawa za to zawiera eskadrę UFO, będącą wynikiem odbicia światła na obiektywie. Kiepski filtr UV nie uratował sytuacji, za to uratowała ją zwiększona przysłona, ale na zdjęciu po lewej, z powiedzmy "malowniczym dymem". Ta przysłona, a także dłuższy czas naświetlania, spowodowały powstanie gwiaździstych smug świateł lamp.
Aparat: Canon EOS 350D, obiektyw: Tamron SP AF 17-50 mm f/2.8 XR Di II LD,
lewa strona: statyw, autofokus, czas 6, przysłona 8.0, ISO 200, ogniskowa 17mm, balans bieli żarówka,
prawa strona: autofokus, czas 1/20, przysłona 2.8, ISO 1600, ogniskowa 17mm, balans bieli żarówka.
Duchy i cienie, to efekt dłuższego czasu naświetlania. Zaobserwować to można na zdjęciu po lewej. Przy wykonywaniu zdjęć ze statywu należy pamiętać o zawartości kadru. Nie umieszczajmy tam śmietników, ani dziwnych rzeczy, których normalnie "z ręki" byśmy nie złapali. Pamiętajcie o pierwszym, drugim i trzecim planie, lub o ich zamiennikach. Przykładem zdjęcia swobodnego "z ręki" jest to po prawej. Pokazuje ono, że czasem nie myślenie o kompozycji wychodzi na dobre. Jasno iluminowane miasto bardzo nam pomoże w zrobieniu niezłych fotek.
Aparat: Canon EOS 350D, obiektyw: Tamron SP AF 17-50 mm f/2.8 XR Di II LD
lewa strona: autofokus, czas 1/6, przysłona 2.8, ISO 200, ogniskowa 17mm, balans bieli światło dzienne - słoneczko,
prawa strona: autofokus, czas 1/8, przysłona 2.8, ISO 1600, ogniskowa 17mm, balans bieli żarówka.
Ruch w samochodzie lub na pokładzie czegokolwiek to jest zabawa. Ustawiając ostrość na odległych elementach i minimalizując ogniskową możemy pomyśleć o wejściu na "warp 7" chociaż nikt nie powiedział "engage". To po lewej stronie. Po prawej spotkanie z "łutem". Przez chwilę nic się nie kołysało, ani my, ani oni. Nawet nikt się nie ruszał...
Lewa strona: Aparat: Canon EOS 40D, obiektyw: Tamron SP AF 17-50 mm f/2.8 XR Di II LD
autofokus, czas 1/40, przysłona 3.2, ISO 3200, ogniskowa 17mm, balans bieli światło dzienne - słoneczko,
prawa strona: Aparat - Canon EOS 350D, obiektyw: Tamron AF 70-300 mm f/4-5.6 Di LD Macro,
statyw, autofokus, czas 0.4, przysłona 4.0, ISO 1600, ogniskowa 70mm, balans bieli żarówka.
Ludzie w ruchu, wymagają krótkich czasów, ale efekty są raczej... ruchowe. Na pierwszym zdjęciu dzici bawiące się w fontannie. Na drugim dwie kobiety przechodzące przez ulicę. Ograniczenie rozmazania uzyskujemy poprzez skrócenie czasu, oraz powstrzymanie się od zoomowania - zwiększania ogniskowej.
Aparat: Canon EOS 40D, obiektyw: Tamron SP AF 17-50 mm f/2.8 XR Di II LD,
lewa strona: statyw, autofokus, czas 10, przysłona 8.0, ISO 100, ogniskowa 17mm, balans bieli żarówka,
prawa strona: statyw, autofokus, czas 0.6, przysłona 2.8, ISO 100, ogniskowa 17mm, balans bieli żarówka.
Woda. Jej powierzchnia może nam pomóc lub pomóc. Wykorzystajmy ją w maksymalnym zakresie. Tutaj podałem dwa przykłady dobrze ilustrujące jej podstawowe cechy. Gładkie mleczne lustro i folijkę. Jednorodne zabarwienie światła, pomaga uwydatnić ten efekt. W przypadku obfitości kolorów robi się naprawdę ciekawie.
Aparat: Canon EOS 40D, obiektyw: Tamron SP AF 17-50 mm f/2.8 XR Di II LD
lewa strona: autofokus, czas 1/4, przysłona 2.8, ISO 3200, ogniskowa 34mm, balans bieli żarówka,
prawa strona: autofokus, czas 1/25, przysłona 2.8, ISO 400, ogniskowa 17mm, balans bieli światło dzienne - słoneczko.
Tak, nie ma to jak widoki z góry. W pełną noc to loteria. Ostrość ustawiamy na czymś jasnym. Wymuszamy maksymalną czułość, lub adekwatnie do sytuacji, jak w drugim przykładzie, ją zmniejszamy. Przy wschodzie i zachodzie słońca ustawiamy celownik blisko linii horyzontu i robimy "klik".
Aparat: Canon EOS 350D, obiektyw: Sigma 18-125 mm f/3.8-5.6 DC,
lewa strona: statyw, ręczne ustawienie ostrości, czas 6, przysłona 10.0, ISO 200, ogniskowa 18mm, balans bieli żarówka,
środek: statyw, ręczne ustawienie ostrości, czas 2, przysłona 10.0, ISO 200, ogniskowa 18mm, balans bieli żarówka,
prawa strona: statyw, ręczne ustawienie ostrości, czas 1.3, przysłona 10.0, ISO 200, ogniskowa 17mm, balans bieli żarówka.
No śmiało można powiedzieć ups...! Pierwsze po lewej klapa, a miało być tak ładnie. Poziomo robimy tylko z daleka, albo jeśli nie ma być nic okazałego. Za długi czas. Zdjęcie w środku to poprawka, lepiej. Całkiem przyjemnie. Jednak po chwili zastanowienia następne zdjęcie pokazuje, że jednak za blisko. Zatem czy my chcemy klikać wściekle zdjęcia z dalsza, czy podziwiać z bliska? Oto jest pytanie.


Architektura...

Fotografowanie budynków i obiektów statycznych wymaga precyzyjniejszego przygotowania. Tutaj widać każdy błąd bardzo wyraźnie. Szczególnie chodzi o zbiegi perspektywy, czy jak kto woli trzymanie się pionu i poziomu. Ogólna zasada: należy zostawiać odpowiednią ilość wolnego miejsca wokół fotografowanego obiektu i zadbać o odpowiednią kompozycję. Ogólnie mało kto to lubi oprócz mnie więc obetnę temat mocno.
Aparat: Canon EOS 40D, obiektyw: Tamron SP AF 17-50 mm f/2.8 XR Di II LD
lewa strona: autofokus, czas 1/50, przysłona 3.5, ISO 3200, ogniskowa 31mm, balans bieli żarówka,
prawa strona: autofokus, czas 1/50, przysłona 5.6, ISO 3200, ogniskowa 17mm, balans bieli żarówka.
Spacerujemy sobie po mieście i staramy się fotografować oświetlone obiekty, ponieważ to one wychodzą najładniej na zdjęciach "z ręki". Fotografie te nadają się bez problemu do wywołania na formacie 10x15cm. Posiadają one spore nasycenie ziarnem. W niektórych przypadkach ich jakość będzie jednak bardzo wysoka. To taka mała niespodzianka, którą podarują nam mocno oświetlone obiekty. Fotografia "z ręki" ma wielką zaletę, nie trzeba się do niej przygotowywać i nie oszukujmy się, robimy wszystko na automacie. Wymuszamy tylko czułość maksymalną dla naszego aparatu i po krzyku, czasem ją modyfikujemy o przedziałek niżej, jak pozwala nam na to iluminacja obiektów.
Aparat: Canon EOS 40D, obiektyw: Tamron SP AF 17-50 mm f/2.8 XR Di II LD,
lewa strona: statyw, ręczne ustawienie ostrości, czas 5, przysłona 8.0, ISO 100, ogniskowa 17mm, balans bieli żarówka,
środek: autofokus, czas 1/40, przysłona 2.8, ISO 3200, ogniskowa 50mm, balans bieli żarówka,
prawa strona: statyw, ręczne ustawienie ostrości, czas 6, przysłona 5.0, ISO 100, ogniskowa 17mm, balans bieli żarówka.
Krótki opis, od lewej: objęcie tematu - zachowanie układu pionów (poziomy same wtedy wychodzą - nie dotyczy starych budowli bo są krzywe), następnie w środku detal - robiony "z ręki" (widać utratę jakości), i po prawej scenka rodzajowa wymagająca od szanownej mojej osoby 6 sekundowego bezruchu. Wniosek jest taki: Aby zdjęcie było śliczne wszyscy i wszystko musi poczekać kilka sekund, aż się naświetli klatka.


Księżyc i gwiazdy.

Fotografowanie tego samego zdawało by się tematu powinno wyglądać tak samo. Otóż nie. Ale po kolei. Niebo nad naszymi głowami jest w ciągłym ruchu spowodowanym obrotem ziemi wokół własnej osi, oraz wokół słońca. Naświetlanie o czasach dłuższych niż kilka sekund powoduje zamianę kropek gwiazd w kreski. Szczególnie bywa to kłopotliwe przy naszym największym nocnym obiekcie - księżycu albo raczej Księżycu. Do fotografii gwiazd, zdjęć krajobrazu, architektury i podobnych, potrzebujemy statyw, a księżyc solo łapiemy z ręki. Oczywiście jeżeli ktoś ma trochę mocniejszy sprzęt, to może powalczyć ręcznie z krajobrazem, ale trzeba się liczyć z efektami dodatkowymi, typu niechciane lub na przekór pożądane ziarno. Zaawansowana fotografia gwiazd i innych obiektów astronomicznych wymaga zakupu teleskopu na statywie z automatycznym systemem ruchu paralaktycznego (pierwszy sensowny sprzęt kosztuje około 3000zł). No ale do rzeczy. Poniżej zamieszczam przykładowe fotografie wykonane rożnym sprzętem. Sam księżyc fotografujemy używając stosunkowo krótkiego czasu naświetlania, niezbyt dużej przysłony i niskiej czułości. Robimy to oczywiście z ręki, ale jak ktoś bardzo chce ze statywu, to też może. Powinien wtedy wyłączyć stabilizację obrazu, jak ją w aparacie lub obiektywie posiada. Dlaczego? dlatego, że przy dużym powiększeniu i braku szczegółów do złapania ostrości, stabilizacja obrazu powoduje wędrowanie samego księżyca po kadrze, zanim ustawi się ostrość. Coś jak spacer pijanego... To bardzo szybko irytuje, a nie jest zupełnie potrzebne w przypadku statywu oczywiście. Co do psikusów księżyca... noo rusza się skubaniec i to nie wychodzi najlepiej na zdjęciach. Trzeba to brać pod uwagę fotografując krajobraz ze statywu.
Lewa i prawa strona: Aparat: Canon EOS 40D, obiektyw: Sigma 18-200 mm f/3.5-6.3 DC OS,
autofokus, czas 1/320, przysłona 8, ISO 400, ogniskowa 200mm, balans bieli światło dzienne - słoneczko.
Księżyc, nasz nieodłączny kompan. Obydwa przykłady to jest to samo zdjęcie. Lewe zmniejszone do rozmiaru 480x320pixeli, prawe to 1 do 1 bez korekty rozmiaru. Wniosek jest jeden... gdzie te teleskopy można kupić najbliżej?
Lewa strona: Aparat: Canon EOS 40D, obiektyw: Tamron SP AF 17-50 mm f/2.8 XR Di II LD,
statyw, autofokus, czas 10, przysłona 2.8, ISO 1600, ogniskowa 17mm, balans bieli żarówka,
prawa strona: Aparat - Canon EOS 350D, obiektyw: Sigma 18-125 mm f/3.8-5.6 DC,
statyw, autofokus, czas 25, przysłona 5.6, ISO 400, ogniskowa 125mm, balans bieli światło dzienne - słoneczko.
Gwiazdy. Lewe zdjęcie. Tutaj głównie chodziło mi o Kasjopeę. Minimalna ogniskowa i w miarę krótki czas pozwoliły zachować postać kropek. Po prawej stronie Korona Północna. Przesunięcie już jest bardzo konkretne. Koniecznie jeszcze wykonam naświetlenie kilkugodzinne, ale czekam na odpowiednią okazję. Wtedy pojawią się łuki, a obiektyw skieruję na Gwiazdę Polarną.
lewa strona: Aparat: Canon EOS 40D, obiektyw: Tamron SP AF 17-50 mm f/2.8 XR Di II LD,
statyw, autofokus, czas 10, przysłona 2.8, ISO 1600, ogniskowa 17mm, balans bieli żarówka,
prawa strona: Aparat: Canon EOS 350D, obiektyw: Sigma 18-125 mm f/3.8-5.6 DC,
statyw, autofokus, czas 25, przysłona 5.6, ISO 400, ogniskowa 18mm, balans bieli światło dzienne - słoneczko.
Lewe zdjęcie ma poważny defekt Nie wziąłem pod uwagę zagrożenia ze strony jedynego silnego zródła światła. Myślałem, że osłona przeciwsłoneczna i dobry filtr UV wystarczą. Błąd. Na poprawkę nie było już czasu. Po prawej też zdjęcie z defektem - zły balans bieli. Dodatkowo pod miastem jest zbyt jasno i o zdjęciach nieba nie ma co pomarzyć. Krajobraz owszem, ale niebo tylko jako dodatek.


Polowanie na burze.

Tak sobie kalkulowałem i wyszło mi nieoczekiwanie, że prawdziwe kolosy burzowe to widać z odległości 500 km. Ha. No jako cienką kreskę na horyzoncie, zakładając, że teren jest płaski jak stół. No dobra, ale już bez przesady. Przy umiarkowanie płaskim terenie, a takich mamy sporo tu i tam, to dobrze widać już chmury - oczywiście te potężne, jak do trąb powietrznych - z odległości 200 nawet 300 km. Zakładając dobrą widoczność i czystą atmosferę. Ze względu na jakość wyładowań, jakie chcielibyśmy utrwalić, powinniśmy znajdować się znacznie bliżej. Przede wszystkim z tak daleka prawie nic nie widać, a na pewno nie słychać. Te moje odległościowe przemyślenia spowodowane zostały pewnym doświadczeniem. Oto i one: Jakiś czas temu jechałem z rodziną przez Łódź prawie do samych Katowic. Zaraz za Łodzią zwróciliśmy uwagę na burzowe chmury na południu. Co ciekawe, jechaliśmy cały czas w ich kierunku, a one specjalnie nawet nie rosły. Od Częstochowy zaczęły się widocznie powiększać. Dopiero jak byliśmy przy samych Katowicach, zajęły pół nieba... No i podobno zrobiły nieco tornadowego zamieszania. Nas najbardziej jednak interesują burze prawie nad naszymi głowami, czyli w promieniu jakichś 15 km. One dają konkretne rezultaty. W galerii burz zamieszczam efekty moich łowów. Zarówno zdjęcia jaki filmy poklatkowe złożone ze zdjęć. Kolory wyładowań atmosferycznych, nieba, chmur, ogólna luminacja, potrafi być bardzo różna. Błyskawice widziane z dalszej odległości wpadają często w kolor pomarańczowy, lub nawet czerwony, a te bliżej od fioletu, niebieskiego, czerwieni, do białego. Sądzę, że ma to związek także ze składem atmosfery w danym momencie burzy. Trochę to obrazuje fotografia po prawej stronie, gdzie niczym nie przysłonięta błyskawica jest jasna, a pod chmurą, za ścianą wody, robi się pomarańczowo-czerwona. Parametry wykonywania zdjęć burzowych są różne, ale można je uogólnić do pewnych średnich jakości: Czasie naświetlania 8 sekund, przysłona 8.0, czułość ISO 200...
Aparat: Canon EOS 40D, obiektyw: Tamron SP AF 17-50 mm f/2.8 XR Di II LD,
Lewa strona: statyw, ręczne ustawienie ostrości, czas 8, przysłona 8, ISO 200, ogniskowa 17mm, balans bieli światło dzienne - słoneczko,
Prawa strona: statyw, ręczne ustawienie ostrości, czas 8, przysłona 8, ISO 400, ogniskowa 30mm, balans bieli żarówka.
Zdjęcia (kadrowane) przedstawiają dwie burze, które wydarzyły się w odstępie 7 dni. Obie były bardzo malownicze i przyniosły mi dziesiątki zdjęć. Opis jak zrobić zdjęcie burzy, znajduje się w moim drugim, specjalnym poradniku burzowej fotografii.
Niektóre z moich nocnych fotografii zamieszczam w galerii nocy.

http://www.adiorz.eu/fotografia/poradnik-nocnej-fotografii.html
http://www.cyberfoto.pl/szkola-fotografowania-ksiazka-on-line/39161-fotografia-nocna-mini-poradnik.htm