Ale o czym mowa?
Fotografia high-speed to ujęcie „zamrożonego” ruchu, czynności czy zjawiska, którego nie jesteśmy w stanie zarejestrować gołym okiem, bo dzieje się zbyt szybko. Piękne ujęcia niewidoczne na co dzień obserwować możemy w programie popularnonaukowym W klatce czasu emitowanym na kanale Discovery Channel. Twórcami W klatce czasu są Jeff Lieberman - wykładowca słynnego Instytutu Technologii w Massachusetts (MIT) oraz Matt Kearney - wiceprezes firmy Tech Imaging Services, uważany za jednego z największych amerykańskich ekspertów w dziedzinie cyfrowych technik szybkiego filmowania. Panowie w pełni wykorzystują możliwości techniczne kamery rejestrującej kilkanaście tysięcy klatek na sekundę. Na pozór banalny lot kolibra, breakdance, narciarstwo wodne czy cyrkowe sztuczki, pokazane w zwolnionym tempie - zaskakują.
Uchwyć niezauważalne!!!
Oglądając zdjęcia pocisku rozrywającego kartę do gry czy pękających balonów niejeden z nas zastanawia się, jak się robi takie zdjęcia i czy przy użyciu amatorskiego sprzętu dałoby się zrealizować sesję ultraszybkiej fotografii. Dobra wiadomość jest taka, że odpowiedź na to ostatnie pytanie brzmi „tak”, choć jeśli kogoś temat ten naprawdę zafascynuje, to istnieją też znacznie mniej rozpowszechnione techniki pozwalające uzyskać jeszcze ciekawsze efekty. Jest więc i miejsce na rozwój. A zła wiadomość? No cóż, chętnych czeka sporo pracy i prób. Od czegoś jednak trzeba zacząć i tego właśnie dotyczy nasz poradnik.
Migawka nie zawsze bywa skutecznym przyrządem
Dla mniej doświadczonego
fotoamatora cała sprawa wydaje się być bardzo prosta – wystarczy
wycelować i w odpowiednim momencie wyzwolić migawkę, a czas
naświetlania rzędu 1/4000 lub 1/8000 sekundy załatwi całą
resztę. Jeśli tylko zgramy się w czasie w wystąpieniem zjawiska,
to wszystko pójdzie dobrze, prawda? Niestety nieprawda. Przede
wszystkim pojawia się problem opóźnienia występującego pomiędzy
momentem naciśnięcia spustu migawki a jej faktycznego otwarcia
(tzw. shutter lag), który jednak dałoby się jeszcze wyeliminować
dając impuls do wykonania zdjęcia z odpowiednim wyprzedzeniem.
Wymagałoby to jednak znacznej precyzji, jako że czas trwania tego
opóźnienia liczy się w milisekundach i jest on charakterystyczny
dla każdego modelu aparatu.
Drugie
ograniczenie jest już nie do przejścia, ponieważ wiąże się ze
sposobem działania migawki mechanicznej: zarówno jej otwieranie,
jak i zamykanie ma przy bardzo krótkich czasach naświetlania
charakter stopniowy. I tak w najpopularniejszych obecnie migawkach
szczelinowych przy czasach krótszych od 1/180-1/320 sekundy
(dokładny czas zależy od modelu aparatu – jest to wartość
będąca jednocześnie najkrótszym czasem synchronizacji z błyskiem)
element światłoczuły aparatu odsłaniany jest stopniowo –
linijka po linijce. Jeżeli więc interesujące nas zjawisko
przebiega naprawdę szybko, to nawet przy intensywnym oświetleniu
sceny posłużenie się samym czasem naświetlania nic nam nie da.
Istnieją
zjawiska, do uwiecznienia których konieczne było opracowanie
specjalnych aparatów. Fotografia przedstawiająca pierwszą
milisekundę eksplozji nuklearnej na poligonie testowym powstała
przy użyciu kamery rapatronicznej naświetlającej klatkę w czasie
10 nanosekund. (Fot. U.S. Air Force 1352nd Photographic Group)
Nie
znaczy to jednak, że sprawa jest zupełnie przegrana. Wręcz
przeciwnie – jakoś przecież trzeba sobie radzić w sytuacjach,
gdy najpopularniejsza i najbardziej upowszechniona technika
zamrażania ruchu za pomocą błysku flesza (opisana w następnym
rozdziale) jest niemożliwa do zastosowania np. z uwagi na rozmiary
fotografowanego obiektu lub dużą odległość od niego. Wtedy
przydają się rozmaite wynalazki, takie jak choćby kamera
rapatroniczna (wynaleziona zresztą przez samego Edgertona w celu
fotografowania pierwszych milisekund wybuchów nuklearnych). W niej
rolę migawki pełni układ składający się z dwóch filtrów
polaryzacyjnych i umieszczonego między nimi tzw. rotatora Faradaya,
który sterowany polem magnetycznym o odpowiednim natężeniu jest w
stanie otworzyć się dla światła na bardzo krótki okres czasu –
nawet do 10 nanosekund, czyli na 1 stumilionową część sekundy.
Flesz
Zakładam jednak, że większość z Was nie ma zamiaru wykonywać zdjęć 20-metrowej kuli ognia powstałych w trakcie pierwszej milisekundy od eksplozji bomby atomowej, lecz woli się skupić na nieco bardziej przyziemnych (lecz ciągle fascynujących) zjawiskach. W takiej sytuacji wystarczy zwykła lampa błyskowa oraz efekt stroboskopowy wykorzystany po raz pierwszy w fotografii ultraszybkiej przez (a jakże!) Harolda Edgertona. Na czym polega taka technika? To proste: wyobraźmy sobie aparat i fotografowaną scenę (niech będzie to na przykład pękający na czyjejś głowie balon z wodą) umieszczone w studiu. Jeżeli wykonamy zdjęcie aparatem przy nawet bardzo silnym świetle ciągłym, to na skutek niezwykle szybkiego przebiegu wydarzenia, uzyskamy obraz dość mocno rozmyty i przedstawiający generalnie wszystkie fazy trwania zdarzenia jednocześnie – od początku do końca trwania ekspozycji. Im dłuższe naświetlanie, tym silniejsze rozmycie.
Choć
zdjęcie pękającego balonu z wodą wykonanego w czasie 1/1250
sekundy wygląda efektownie, to bliższe przyjrzenie się mu zdradza
obecność rozmyć wywołanych zbyt długą ekspozycją, przesuwem
szczeliny migawki i prawdopodobnie minimalnym szarpnięciem aparatu
wywołanym ruchem lustra.
Jeżeli
teraz zmniejszymy natężenie światła w studiu, ustawimy czułość
ISO w aparacie na bardzo niską i do tego przymkniemy silnie
przysłonę aparatu, to wówczas nawet naświetlając klatkę przez
wiele sekund nie uda nam się uchwycić nie tylko interesującego nas
zjawiska, ale i samego studia – zdjęcia będzie czarne. To
oczywiste, prawda? Ekspozycja zdjęcia będzie po prostu stanowczo za
niska w stosunku do warunków oświetleniowych sceny.
Co jednak stanie się, jeśli
podczas takiego naświetlania dokładnie w kluczowym momencie
fotografowanego wydarzenia odpalimy lampę błyskową? Otóż na
zdjęciu zostanie uwiecznione całe wydarzenie – ostre, wyraźne,
zatrzymane w czasie i prawidłowo naświetlone (jeśli oczywiście
błysk miał odpowiednią moc). Wszystko przez to, że błysk lampy
błyskowej trwa bardzo krótko – w zależności od modelu lampy
najczęściej jest to 1/1000 sekundy – a w takim czasie nawet
bardzo szybko zmieniająca się scena zostanie naświetlona
poprawnie.
Tim
Tadder zasłynął jako autor "wodnych
peruk" – serii zdjęć mężczyzn i kobiet, na
głowach których rozpryskujące się balony z wodą tworzyły
niezwykle efektowne "fryzury". Niezwykła ostrość zdjęć
uzyskana została m.in. dzięki odpowiedniemu wykorzystaniu światła
błyskowego
Jest
to właśnie główny element efektu stroboskopowego, który tak
często możemy obserwować podczas rozmaitych imprez koncertowych i
dyskotek, kiedy to serie emitowanych przez odpowiednie urządzenie
jasnych błysków sprawia, że falujący i podskakujący wokół tłum
postrzegamy jako serię nieruchomych sylwetek i obrazów. W taki sam
sposób "widzi" też nasz aparat. Innym dużym plusem
takiej właśnie techniki wykonywania zdjęcia jest brak zjawiska
opóźnienia. Lampa błyskowa jest urządzeniem elektronicznym –
impuls elektryczny pojawiający się po naciśnięciu odpowiedniego
przycisku powoduje wyzwolenie błysku bez żadnego opóźnienia (a
raczej z opóźnieniem tak małym, że w praktyce pomijalnym.
źródło:
http://www.swiatobrazu.pl/uchwycic-niezauwazalne-fotografia-ultraszybka-praktyczny-poradnik-30152.html
http://24foto.pl/migawki-z-ultraszybkiej-fotografii/